Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.

gendami, powiększyła dziadowskie bogactwa, rozszerzyła posiadłości, a samemu jego czynowi nadała piętno nadludzkiego niemal dzieła. Sucha notatka w rzadkiej broszurce bezimiennego autora stała się niejako wrzecionem, na które się nawijała pełna tajemnicy cienka i drogocenna nić wiary ubogich potomków. Wierzyli w jakąś swą wyższość, która ich w dumę wzbijała. Ojciec Seweryna pod tytułem broszury wypisał wielkiemi literami, nie wiadomo do kogo rozkaz stosując, do swego jedynaka, czy do całego szeregu potomnych: »Pilnować, jak oka w głowie!« W istocie, Seweryn Baryka pilnował owej książeczki, jak oka w głowie. Wędrowała z nim po szerokiej Rosyi, leżąc cicho, na dnie kuferka, między brudnemi kołnierzykami i znoszoną bielizną, w sąsiedztwie niepowabnych skarpetek i brulionów podań o posady do rozmaitych dygnitarzy, gdy potomek lekkomyślnego a wspaniałego dziada był ubogi, jak mysz kościelna. Później spoczywała w szufladzie stolika, między najważniejszemi papierami. Trafiła do teki wyższego aferzysty, do skrytki drogocennego biura dygnitarza, wreszcie do szafy oszklonej, nabijanej bromami, pełnej cennych zabytków, rarytasów druku i oprawy. Nie można powiedzieć, żeby treść historycznego raptularzyka miała jakiś szczególnie głęboki związek z życiem duchowem Seweryna Baryki. Była ona jednak w tem życiu czemś dalekiem, sennem, nęcącem. Było w tej książeczce zawarte jakgdyby coś z religii, której się nawet nie wyznaje i nie praktykuje, lecz którą się z uszanowaniem toleruje. Było w niej coś z zapachu kwiatu na wiosnę, którego człowiek silny, praktyczny i zajęty interesami nie spostrzega, choćby nań patrzał, lecz który z niskiej ziemi i z cienia patrzy nań wiernie mimo

7