Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/053

Ta strona została uwierzytelniona.

dział stare łacińskie wyrazy, do których była przytroczona jej dziecięca wiara, radość młodości i wielkie smutki życia. Nim jednak spuszczono prostą trumnę w głąb dołu, Cezary zapragnął raz jeszcze spojrzeć na matkę. Oderwał deskę, nakrywającą świerkowe pudło i poraz ostatni przypatrzył się obliczu zgasłej. Splatając jej zesztywniałe palce do snu wiecznego zobaczył również, że złota obrączka, którą przez tyle lat przywykł całować i wyczuwać, iż była niejako częścią ręki, czemś, niby kość, czy sustaw, wrośnięta w skórę chudej ręki, — że ta złota obrączka zdarta została z palca wraz z nieżywą skórą, gdyż, widać, nie chciała poddać się rozłączeniu dobrowolnemu. Zczerniała, zapiekła rana widniała na tem miejscu, gdzie niegdyś była obrączka. Cezary zapamiętał sobie ten widok. Nikt nie umiał mu powiedzieć, kto zabrał ślubny pierścień matki. Na zapytanie, czy tu nastąpiła konfiskata, wzruszano urzędowemi ramionami, odpowiadano skrzywieniem ust w uśmiech pobłażliwy, ironiczny nie ironiczny, wyrozumiały. Teraz dopiero czuciem dotarł do wiadomości, dla kogo to w dzieciństwie i zaraniu wczesnych młodzieńczych lat przechowywał kinżał w skalnej kaukaskiej pieczarze,




Tak to Cezary Baryka sam jeden został na świecie. Nie miał już matki, nie miał ojca i nie miał nic z dawnego dostatku. Nawet pokój w dawnem mieszkaniu odebrano mu i przeznaczono inny, daleko od tego miejsca, w czarnem mieście, wśród »przemysłów«. Po śmierci matki o ojcu przestał już myśleć. Władze

42