Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

strzeń. Strzelał uporczywie. Trwało to aż do września 1918 roku. Wówczas huk armat wzmógł się i rozpętał do swego zenitu. W różnojęzycznym i niezbyt wojowniczo usposobionym tłumie obrońców pozycyi wszczął się harmider, modny podówczas na terenach rosyjskich. — Radzono. — Rozbrzmiało miłe hasło: — do domu! »Armia ormiańska« wycofała się z okopów, pomknęła ku okrętom, stojącym w porcie i conajmniej w połowie swej liczebności odpłynęła za morze, na drugi brzeg morza Kaspijskiego, do kraju Sartów. Ponieważ Cezary nie miał »domu«, do którego z frontu mógłby wycofać swe męstwo, — za morze się nie kwapił, — życia zbytnio nie cenił, więc poprostu wrócił do domowej i poniekąd rodzinnej piwnicy. Muzealny karabin zostawił w rowie, bagnet w sposób modny wbiwszy w ziemię, a jakiś znaczek, przyczepiony swego czasu do jego prawego ramienia, odprół starannie. Wojska tureckie bez wszelkiego trudu »zdobyły« pozycye na wzgórzach bakińskich i wkroczyły do miasta. Lwy albańskie i piechota dardanelska, która na polach dawnej Troi dała się Anglikom dobrze we znaki, nie miała poprawdzie wielkiego pola do popisu. Anglicy, broniący śródmieścia z męstwem stałem a beznadziejnem, zostali osaczeni przeważającą siłą. Ośmiuset zdołało odpłynąć, ośmiuset zostało. Nie pomogło złożenie broni i wyciąganie bezbronnych rąk: te ośm setek żołnierza zostały wykłute do nogi. Poczem nastało zaprawdę piekło na tym dymiącym padole. W ciągu czterech dni Tatarzy wzięli odwet, mordując siedmdziesiąt kilka tysięcy Ormian, Rosyan i wszelkich innych, jacy się na placu znaleźli, a byli

53