— Teraz już.... Teraz już — w nogi! W nogi! Chcesz?
— Och, chcę! Ale razem z tobą!
— To-to! Razem ze mną!
— No!
Objęli się jeszcze raz, jeszcze raz ramionami żelaznemi. Ktoś znowu szedł, więc Cezary ociężale powrócił do swej łopaty.
Panowanie tureckie w mieście Baku, po ukróceniu barbarzyńskiej rzezi i rabunków, nacechowane wogóle rozumem i dobrą wolą, nie trwało długo. Traktat wersalski zmusił Turków do ustąpienia z Baku i okolicy, umożliwiając wybrzeżom kaspijskim osiągnięcie pewnej formy niezależności pod nazwą Azerbejdżanu. Lecz ta forma, a raczej foremka, nie trwała również zbyt długo. Zniweczyło ją najście wojsk bolszewickich, niosących wraz z hasłami rewolucyi, nowe rzezie, kary, egzekucye, gwałty, nie mniej okrutne i olbrzymie, jak wszystkie poprzednie.
W tym czasie, późną jesienią, zanim rozpoczęły się ruchy wojsk sowieckich na południe, Seweryn i Cezary Barykowie gotowali się do opuszczenia Baku.
Po odejściu Turków mieszkali razem, a raczej biedowali wspólnie, przygotowując się do odjazdu. Żegnali się z żoną jednego, a matką drugiego, śpiącą w ziemi. Gromadzili fundusze, zarabiając, czem się tylko dało, i jak tylko było można. Ale Cezary nie umiał jeszcze zarabiać, a Seweryn nie mógł z powodu braku siły. Był zbiedzony na wojnie, zrujnowany fizycznie. Miał na ciele dużo ran, a nadto czaszkę nad-