Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

wlókł się do przedmieść historycznego miasta. Nie ono jednak było celem wyprawy, więc trzeba było zmienić role i odzież. Trudno było udawać rosyjskich robotników, wybierając się w drogę do Polski. To też Barykowie, ojciec i syn, przedzierzgnęli się w Moskwie na zwykłych »inteligentów« obcokrajowców, polskich »optantów«. Znakomicie w tem przeobrażeniu się pomogła im walizka, która cierpliwie na właścicieli czekała w mieszkaniu Bogumiła Jastruna. Ów Jastrun nie mało miał z nią kłopotu: przenosząc się z miejsca na miejsce, musiał dźwigać i pielęgnować cudze rzeczy. Jednak dochował depozyt w całości. Ojciec i syn znaleźli w walizce nie tylko bieliznę i ubranie dla siebie, ale i dla cnotliwego Jastruna nadało się nieco bielizny. Cóż zaś mówić o mydle, przyborach i lekach, które wydawały się być zesłanemi z nieba! Na dnie spoczywała książeczka, oprawna w skórę, z misternie wyciskanymi narożnikami, świadcząca zawsze jednako o dziadku Kalikście. Cezary, tak spragniony widoku Moskwy nieznanej i jej bolszewickich porządków, był wzruszony i przejęty, gdy wdziewał bieliznę, od tyla czasów niewidzianą przezeń, i odzież, pasującą do człowieka, jak jego własna skóra. Obadwaj z ojcem byli rozradowani i dumni ze siebie, jakby każdy z nich pawia z rozłożonym ogonem połknął i nosił w sobie po ulicach i placach. Przechadzali się po mieście i przyglądali różnym jego dziwom. Pan Jastrun nie radził jednak po próżnicy łazić i wogóle siedzieć w tej »białokamiennej« stolicy różnych carów. Jeść nie było co, a w kuchniach publicznych wymagano legitymacyi dokładnych z wykonanej pracy. Czekali też w Moskwie

89