Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

stał na Mazowsze i znalazł się w małem miasteczku Żerominie. Obadwaj wojacy wdali się tutaj w wielkie spanie, którego wystarczyłoby na dziesięciu przeciętnych neurasteników. Jeść jednak było w tem mieście skąpawo, to też zmęczonym rycerzom nudziło się w tem miejscu potężnie.
Studentów uniwersytetu zwolniono chętniej, niż innych, to też Baryka i Wielosławski zwolnili się z szeregów, skoro w nich nie było już obronnej roboty. Wielosławski zaproponował Baryce, żeby ten pojechał do niego na wypoczynek, do jakowejś Nawłoci w okolicach Częstochowy. Baryka przystał. Przebrawszy się w Warszawie w ubranie cywilne, do czego pomógł pan Gajowiec udzieleniem zaliczki na przyszłe prace biurowe, — Cezary wyruszył do Nawłoci.




Po przyjeździe na podrzędną stacyjkę drogi żelaznej, dwaj przyjaciele zastali oczekującą — na nich czwórkę koni, zaprzężoną do małego a wysokiego pojazdu na dwie osoby, z siedzeniem z tyłu dla woźnicy. Woźnica ów, młody dryblas w liberyi z wylaniem witał się z paniczem, szczęśliwie z wojny wracającym. Tenże Jędrek, powrócił również szczęśliwie z wojska, gdzie jednak pełnił bardziej pokojową, a raczej przedpokojową misję ordynansa pewnego dygnitarza, wysoko postawionego czasu tych zamieszek. Na dłuższe jednak wylewy opowiadań o przedpokojowych i polnych przewagach militarnych nie było czasu, gdyż właśnie noc zapadała. Hipolit Wielosławski wskoczył na przednie siedzenie, umieścił gościa Barykę obok siebie, Jędrkowi kazał zasiąść

130