drzwi na górze, przycichła wreszcie w warowni piętra. Perliczka jednak i tam nie ustała. Goniła mężnie swą ofiarę do sieni z kamienną posadzką, wpadła do wnętrza i do podnóża schodów i, stojąc w groźnej postawie nawprost klatki schodowej, gdzie jej z przed oczu znikła mieszczanka, długo jeszcze ogłaszała światu zwycięstwo, wywrzaskując swoje »psiakrew! psiakrew! psiakrew!« Parobcy, baby z czworaków, dziewczyny folwarczne dawno nie miały tak efektownej rozrywki. Niektórzy z chłopów, pokładali się na ziemi ze śmiechu, patrząc na tę scenę. Nawet kiedy już kusa perliczka, syta sławy i tryumfu, wracała spod »Aryanki« do swojej gminy, jeszcze wielkomiejska panna nie śmiała z domu nosa wyściubić. Zimno jesienne przejęło jednak obserwatora. Postanowił pójść do dworu, obejrzeć go po dniu i — last not least, coś ciepłego wypić, czy też przekąsić. Miał zresztą szczery zamiar podzielić się porannemi wrażeniami z panną Karoliną, a nadewszystko dowiedzieć się od niej, kogo to tak zawzięcie zwalczała i ostatecznie pokonała afrykanka na folwarku. Nosił się nawet z myślą, aby specyalnie zapoznać się z ową pokonaną »stroną« i pogawędzić z nią wogóle o perliczkach. Pocichu obszedł dwór, nie napotykając żywej duszy. Wszystkie okiennice były jeszcze pozamykane i cisza wewnątrz panowała. Dwór był ogromny, z dachem łamanym. Ponad tym dachem rozpościerały się konary wielkodrzewów. Odnalazłszy wczoraj poznane schody główne, Cezary Baryka wszedł do głównej sieni. Z tej sieni były otwarte drzwi do pokoju stołowego, gdzie poprzedniego wieczora ucztowano. Pusto tutaj było, lecz już sprzątnięto do cna
Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.
154