Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

o ucieczce z Baku i wędrówce przez Rosyę, o śmierci ojca i przybyciu do granic Polski. Było dla niego samego cudaczne i niedorzeczne owo wywnętrzanie się przed nieznajomą osobą, a jednak opowiadał wszystko z bezwzględną szczerością. Mówił o szczegółach, które w tej chwili dopiero przypomniał sobie i zobaczył z nadzwyczajną oczywistością. Nigdy przed nikim dotąd swych spraw osobistych i uczuć rodzinnych nie wydobywał na wierzch. To, co mówił z Gajowcem o matce, matki się tylko tyczyło i miało pewną swoistą uczuciową podnietę. Nie zwierzał się nigdy szczerzej nawet Hipolitowi Wielosławskiemu. Teraz sprawiała mu istotną przyjemność, jakąś duchową ulgę całkowita opowieść o swojem minionem życiu. Panna Szarłatowiczówna słuchała go w taki sposób, że to właśnie podniecało go do wywnętrzeń. Słuchała go uważnie i pilnie, surowo i chmurnie. Czasami wyrazy twarde, przeważnie rosyjskie chrzęściały w jej zębach, gdy opowiadał o biedach i śmierci ojca. Siedli na drugim końcu grobli, gdzie ta grobla w wysokie pole wrastała. Mieli pod sobą odbicia swych postaci. Na przeciwległym brzegu wznosił się biały dworek, osłoniony wieńcem gałęzi lip prastarych, i odzwierciadlenie swe najdoskonalsze znajdował w czystej wodnej powierzchni.
— I cóż? Żal pani pudla Gaga, czy Gagi? — zapytał młodzieniec po długiem milczeniu, gdy już skończył opowiadanie o sobie.
— Czy mi żal? Nie wiem.
— Nie wie pani?
— Czuję w każdym razie tosamo, co on, gdy go

192