— Ja się polityką nie zajmuję, zwłaszcza tu, nad tym stawem, to też nie wiem, czemu nie popchnięto nas aż do Moskwy.
— Ducha w was nie było!
— Ducha w nas nie było, żeby intromitować z powrotem pudla Gagę do pałacu na Ukrainie, gdzie już pewnie jest teraz wiejska szkoła.
— Żeby odebrać zrabowane!
— Proszę pani. To, co tam zostało zrabowane, to już amen! Nad tem trzeba krzyżyk postawić. Trzeba postawić krzyżyk, albo i cały, duży krzyż nad całem tamtejszem dziełem i światem. Tym krzyżem pobłogosławić. Odpuścić winę. Niech tam ten polski krzyż stanie nad popełnionemi zbrodniami. Tam jest ziemia ruska i lud ruski. Mamy tu Polacy ziemię polską i lud polski. Mamy wolność. O tem, żeby się tam z powrotem pchać, nawet nie należy marzyć, nie tylko myśleć.
— Nigdy panu nie zapomnę tego słóweczka o pudlu!
— Zapomni pani! Już jesteśmy przyjaciółmi, a będziemy jeszcze szczerszymi i jeszcze większymi.
— Skądże to taka pewność? Dzień jeden nie upłynął od przyjazdu pana do ta strona, aż ci już taka pewność siebie!
— Alboż to nie będzie pani lepiej mieć tutaj, — i wogóle na świecie, — dobrego sojusznika.
— Byłoby dobrze, — odpowiedziała cała w ponsach, — mieć takiego sojusznika. Ale czy to można wierzyć? Mężczyźnie?
— »Nie wierz mężczyźnie, jako psu, gdyż czy to cywilny, czyli wojskowy, zawsze to pies łańcuchowy«...
Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.
194