Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.

gąska, przygotowując wszystko do niebywałej zabawy. Poruszyła całą okolicę, zmobilizowała wszystko, co żyło, miało nogi i fraki, władała młodzieżą, jak dyktator, łaskawy dla posłusznych, a nieubłagany dla opieszałych. Ponieważ miał to być piknik, zabawa składkowa, ponieważ miało być na niej mnóstwo osób, należało przygotować zapasy wszelkiego rodzaju. To też pani Kościeniecka objeżdżała pałace, dwory i dworki, wyciągając conajgodniejsze wędliny i ogołacając piwnice. Pieczono, smażono, gotowano w całym powiecie pod komendą ślicznej wdowy z Leńca. Oczywista, że gospodyni generalna musiała mieć pomocników. Głównym podręcznym był narzeczony, pan Barwicki. Lecz były również pomagiery drugorzędne, między innymi Hipolit Wielosławski i Cezary Baryka. Ostatni wpadł w pazurki wdowy-narzeczonej i musiał tańczyć, jak mu zagrała. Lecz ten kandydat na tancerza miał pewien defekt organiczny, nie do przebaczenia w tych okolicznościach: nie posiadał fraka. Wielosławski wiedział o tym braku, to też pewnego pięknego popołudnia, po silnem przygotowaniu artyleryjskiem uścisków i bębniącym ogniu najcelniejszych i najcięższych argumentów, Hipolit Wielosławski wykonał atak generalny: prosił przyjaciela niemal na klęczkach o przyjęcie od niego nowego fraka z przyległościami, jako symbolu, pamiątki i znaku braterstwa. Powołał się na wspólne łoże w rowach, wspólne wszy, jako też i pluskwy, na wspólny chleb ze wspólną słoniną, — powołał się na las Rogacz pod Patkowem Pruskim, — nawet płakał rzewnemi łzami ten wysoki chłop i możny szlachcic. Cezary bolał dość długo nad swym ostatecznym

204