Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.

— A piła. Lubiła wodę z sokiem porzeczkowym. Zawsze u nas piła, albo wodę z porzeczkowym, albo herbatę z żórawinowym. Zrobiłam trochę tego soku porzeczkowego na zimę. To panna Karolina piła ten sok. Jak przyszła, mówię grzecznie: — paniusia się napije herbatki z żórawinami... A panna Karolina na to...
— Całą szklankę wypiła?
— Tak, całą. Zdaje się, że całą szklankę. A może i co zostało. Tego nie pamiętam, proszę państwa. Rozmawiałyśmy. Czy to można...
— Proszę pani... A może tu jeszcze stoi gdzie ta szklanka, z której nieboszczka Karusia sok piła? Trzebaby zobaczyć, co to za sok, że jej tak zaszkodził.
— Sok porzeczkowy zaszkodził!... — przeraziła się pani Turzycka. — Mój sok! — Zbielała wszystka na twarzy i zatrzęsła się całem obfitem ciałem. — Ten sok mógłby zaszkodzić pannie Karolinie? Sok, który ja sama, własnoręcznie przygotowałam? Nie, proszę pana! Wszystko można na mnie powiedzieć, ale sok, który ja przygotowałam, pannie Karusi nie mógł zaszkodzić! To już trudno i darmo! — zdecydowała z godnością i dumą obrażoną.
— Sama pani podawała jej szklankę z wodą i sokiem?
— Czy ja sama podałam? Zaraz! Sama pobiegłam do kuchni, jak panna Karusia objawiła swą wolę, że napiłaby się wody, — nabrałam szklankę wody z blaszanego wiaderka. Woda przecie z naszej studni, najczystsza w świecie. Potem weszłam do śpiżarki i wyniosłam stamtąd flaszkę z sokiem. Postawiłam tę flaszkę na tacce. Obok flaszki wodę w szklance. Zawołałam

262