Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/279

Ta strona została uwierzytelniona.

zajścia wojenne i widziane zbliska zajścia rewolucyjne nie wpłynęły tak decydująco na usposobienie Cezarego, jak jego rozszalała namiętność do Laury Kościenieckiej. Jego zapalczywość miłosna była tej miary, że wypadki nawłockie służyły mu za temat do interesujących nowinek, które zanosił swej pani. Szczęśliwy był, gdy mógł dostarczyć czegoś prosto z igły, na gorąco: aresztowano Wandę Okszyńską, gdyż w czasie sekcji znaleziono strychninę we wnętrznościach Karoliny. Podczas rewizyi znaleziono słoik z takąż strychniną w szafie rządcy Turzyckiego. Wanda prawie nie broni się. Zaprzecza i basta. O niczem nie wie. Nigdy słoika ze strychniną w szafie wuja nie widziała. Po cóżby miała sypać truciznę do szklanki Karoliny? Lecz któż ją wsypał? Czy ona sama? Służącej wtedy w domu nie było. Turzycki był na folwarku Chłodek. Były w mieszkaniu rządcy dwie osoby — pani Turzycka i Wanda. Pani Turzycka? Brak wszelkich poszlak. Wanda? Ten podlot, klapak, muzykus, nie wiedzący o świecie bożym, ta głupia i tchórzliwa Wanda? O tajemnym uścisku ręki przez tęż głupią Wandę, — (ach, jakże głupią!) — nikomu nigdy nie wspomniał. Pocóż miałby dorzucać sobie liść wawrzynu, a jej kamień potępienia? I to nie: nie chciał poprostu, żeby się na niego Laura gniewała, żeby go miała w podejrzeniu. Wszakże nie mówił ani jej, ani nikomu o pocałunkach z Karusią. Pocóż miałby mówić o jednym idyotycznym uścisku ręki? I tak oto coraz to nowe ploteczki, wiadomostki, wersye, pogłoski Cezary nosił swej pani. Widywał ją tajemnie to tu, to tam, w hotelu w mieście, albo u niej w nocy. Zachowywał się chytrze, tak prze-

268