Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/286

Ta strona została uwierzytelniona.

tchórzliwa, przewidująca, interesowna, sprytna, przebiegła, podła! On ci majątek oczyści z długów? A ja — precz! Ja precz? Ja do tajnych jeno uciech, a on oficyalny małżonek! Skonasz z żalu za mną, będziesz taksamo ręce gryzła, jak ja w tej chwili! Ale już niema dla nas naszej radości. Jakże mam wrócić, ja do ciebie, ja mężczyzna, ja żołnierz, którym cię pobił wobec drugiego mężczyzny? Trza iść w świat!
Ale zamiast odejść »w świat«, wrócił się do swej pieczary w sianie. Nadarł kilka naręczy suchej trawy i usłał sobie jakby łoże. Zawinął się w siano i, przyzwyczajony na wojnie do leżenia na ziemi, wyciągnął się na wznak.
Było zimno. Po nocy cichej, ku porankowi suchy, mroźny wiatr począł ciągnąć polami. Śnieg drobny polatał i prószył niepostrzeżenie. Cezary widział i słyszał, jak wpoprzek pustych pól, po czubach zmarzniętych zagonów ostry wiatr zimowy ciągnie w swoją dalekość. Dusza jego była, jak rola rozorana, w której każde nasienie może korzeń zapuścić. Nie mógł spać, gdyż ciało jego drżało, a serce biło prędko, mocno i głucho. Nadto, cios w policzek, zadany przez Barwickiego, teraz narywał, jak wrzód. Cezary macał policzek palcami i wyczuwał wzdłuż całej twarzy, jakby walec nabrzmiały. Jakże tu teraz zjawić się w Nawłoci? Wrócić i rano zasiąść przy śniadaniu z takim na gębie basałykiem? Przecie to każdy pozna, że od pobicia. Stare ciotki jaśnie pani, Skalnicki, księżyna, Hipolit, — och, Hipolit! — a nawet ów Maciejunio. Każdy pomyśli: — ehe, bratku! dostało się po pysku, ewentualnie po mordzie...

275