Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/304

Ta strona została uwierzytelniona.

Dwa tygodnie spędził na Chłodku, jako gość państwa Gruboszewskich, stale podejrzywany przez nich o czyhanie na posadę ekonoma. Jadł, pił, spał i pracował od świtu do nocy. Co robił? Jakąś robotę wykonywał forsownie. Wstawał rano, do dnia, to znaczy o ciemnej nocy grudniowej, pospołu z jegomością Gruboszewskim. Szedł spać z kurami, to znaczy około piątej popołudniu. Co dzień był gdzieindziej: we młynie, — na gumnie, przy młocce cepami, wianiu, mierzeniu i odstawianiu do śpichrza gotowego ziarna, — w lesie, podczas rąbania sążni drzewa na opał, — przy połowie ryb na »wilią«, — w oborach, przy udoju wieczornym i rannym. Nadto łaził po wsi, wstępując do chałup nowo poznanych gospodarzy. Badał tu zwłaszcza życie bezrolnych komorników, których było niemało we wsiach sąsiednich, otaczających wieńcem na przygórkach rozrzuconym Chłodek, leżący w dolinie. Komornicy — byli to chłopi i ich rodziny nie posiadający wcale roli, a zamieszkujący »kątem« u gospodarzy przeważnie małorolnych, którzy jednak posiadali własne skrawki roli, własne chaty, stodoły i obórki. Komornicy chodzili na zarobek do dworów, służyli za fornali i ratajów, a także zarabiali u bogatych chłopów, jako najemnicy i parobcy, w gospodarstwach włościańskich dostatnich, lepiej prowadzonych i zasobnych w inwentarz. Życie komorników było nędzne nad wyraz. Latem wychodzili na zarobek w bogatsze okolice. Niegdyś, przed »wielkiemi wojnami« wędrowali masowo za granicę Słowiańszczyzny do rdzennych Niemiec, jako »obieżysasy«. W czasie wojen rozmnożyli się, narośli i wypełnili wioski i wiosczyny. Wojny nie

293