Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/316

Ta strona została uwierzytelniona.

rzystać z układu z tym kolegą, gdyż pustki miał w kieszeni.
Zaraz po przyjeździe wydobył z walizki frak z przynależytościami, dar przyjacielski Hipolita Wielosławskiego, — i postanowił sprzedać handlarzowi ten zabytek, ten symbol życia w Nawłoci, — tę pamiątkę. Pod pozorem rozpatrzenia wartości fraka, Cezary przyglądał się pilnie cudacznej szatce i pod sekretem przed ordynarnym i gruboskórnym Buławnikiem upuścił nań ostatnią łzę. Frak jeszcze pachniał »laurowemi« perfumami. Ach, jakże ten zapach był teraz dokuczliwy! Zaiste, jakgdyby szatan mścił się tym nikłym, niewidzialnym, a tak potężnym środkiem przypomnienia zgasłych rozkoszy. Niejasno, niedokładnie, niczem przez sen, Baryka dorozumiewał się, iż niepojęta kędyś waga zważyła w chwili tej wytchłą woń perfum Laury z tąsamą wonią, gdy ją poczuła Karolina, kiedy to sama jedna tłukła się od drzewa do drzewa podczas balu w Odolanach. On zaś wtedy, mając Laurę w ramionach, niesiony był w tejże alei przez szczęścia demonów...
Buławnik obejrzał frak okiem chytrem i świadomem, zbadał stan spodni, tudzież kamizelki. Poradził frajerowi, żeby taki garnitur spuścić nie hadnełesowi podwórzowemu, który da psie pieniądze, lecz pewnemu krawcowi na pryncypalnej ulicy. Tamten zapłaci nieskończenie więcej. Tak się też stało. Ów krawiec kupił frak, a jednak cały garnitur znalazł się w kuferku Buławnika. Tenże wytłomaczył »frajerowi«, że odkupił ten interes od krawca. Miało to ten dobry skutek, że Cezary mógł kiedyniekiedy, gdy Buławnika w domu nie było, wąchać swój

305