Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/318

Ta strona została uwierzytelniona.

obcej mu, ekonomicznej i handlowej treści, zwrócił uwagę na portrety. Były to duże głowy, jednako skomponowane, lecz ułożone w sposób fotograficzny, co świadczyło o ich pochodzeniu nie z żywego modela. Pod temi portretami były podpisy, nakreślone ręką pana Gajowca, oraz, widać, jakieś najbardziej charakterystyczne cytaty. Podpisy głosiły: Maryan Bohusz, Stanisław Krzemiński, Edward Abramowski. Nazwiska te nic prawie Cezaremu nie powiedziały. Jakieś niejasne reminiscencye...
Gdy pan Szymon Gajowiec przyszedł do domu, począł wypytywać młodego przyjaciela o wrażenia z pobytu na wsi. Ale młody jego przyjaciel niewiele mu powiedział. Właściwie — nic. Wykręcił się opowieściami o drobiazgach i szczegółach. Nawzajem Cezary, ni z tego, ni z owego, zapytał Gajowca o osoby, których podobizny wisiały w mieszkaniu. Chciał w ten sposób odwlec wyjaśnienie głównego celu swej wizyty: prośbę o jakieś zajęcie płatne. Nie wiedział, w jaki sposób do tej kwestyi przystąpić, bo był przecie już dłużnikiem Gajowca, a tutaj trzeba było nowe zaciągać długi wdzięczności.
— Te figury? To »warszawiacy« czasów minionych: Maryan Bohusz, Stanisław Krzemiński, Edward Abramowski.
— »Warszawiacy«? Dlaczego im pan nadaje taki tytuł ogólny i wspólny? Czy dlatego, że w Warszawie mieszkali?
— Nie. Nie dla tego. Za czasów niewoli rosyjskiej mieliśmy tutaj w Warszawie znakomitych pracowników, świetne charaktery, doskonałych uczonych,

307