— Owszem, byli! Było bardzo wielu! Trudno mi, o, Aserbejdżaninie! wytłomaczyć ci tę zagadkę. Ci trzej zasłużyli na specyalne w mojej izbie wyróżnienie dlatego, że byli moimi nauczycielami. Na nich się w mej głuchej prowincyi uczyłem ideału, — ja urzędniczyna pod rządem rosyjskim. Dzięki im przemyciłem moją duszę do Polski. Wówczas Polakom wydarty był wszelki czyn, wszelka działalność, wszelka realizacya pragnień idealnych. Filozofia, martwa i daleka, teoretyzująca socyologia, literatura, poezya zastępowała nam czyn, działanie. Feljeton literacki świstał nieraz, jak pchnięcie szpady, lub smaganie bata.
— O, tak! Consolatio servitutis...
— Właśnie! Przytoczę jeden przykład. Dawno, bardzo dawno, w roku 1891 obchodziliśmy tutaj poraz pierwszy od powstania styczniowego rocznicę konstytucyi Trzeciego Maja. Święciło tę rocznicę jawnie, w obchodzie, a raczej pochodzie publicznym nie całe społeczeństwo, lecz jego odłam radykalny, publicyści, studenci, młodzież. Kiedy rozrzucono odezwę, wzywającą do święcenia rocznicy, cała niemal publicystyka warszawska, prasa tak zwana »poważna«, ogłosiła na widocznem miejscu jednobrzmiący protest przeciwko temu jawnemu obchodowi narodowego święta. Ze względów, oczywista, głęboko politycznych. Wówczas młodzież uniwersytecka skarciła ów protest policzkiem. Wszyscy redaktorowie »poważni«, którzy protest wydrukowali w jednym dniu i o tejsamej godzinie dostali »po pysku«. A ten oto Maryan Bohusz napisał tego dnia genialny feljeton. Genialny, bo go nawet wszechwiedzący, »prewencyjny« cenzor nie zrozumiał,
Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/322
Ta strona została uwierzytelniona.
311