Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/324

Ta strona została uwierzytelniona.

— Polska dzisiejsza musi być grubo niepodobna do ideału tamtych feljetonistów.
— Podobniejsza jest w każdym razie bardziej do ideału, niż była za ich czasów.
— Doprawdy? Ja sądzę, że nie. Ale, oczywiście, nie znam się na rzeczy i mogę się mylić. Nie mylę się tylko w tem, że wówczas Polska przynajmniej nikogo nie uciskała, nie prześladowała, nie trzymała w kajdanach.
— Wówczas tychsamych wrogów ustroju ludzkiego trzymała w kajdanach Rosya, oraz Niemcy i Austrya. Ale nie o tem teraz mowa. Oto — Edward Abramowski. Nauczał i wierzyliśmy mu ślepo, stworzyliśmy dzięki jego nauce wiele rzeczy i dzieł wysoce wartościowych. Zorganizowaliśmy masę ludzi w doskonałe stowarzyszenia. Ludzi ciemnych przetworzyliśmy na światłych obywateli. Ale całość jego nauki było to marzenie na jawie o społeczeństwie, marzenie o zorganizowaniu społeczeństwa, nominalizm, somnium vigilantis. Nienawidział państwa z jego wojskiem i wojną, z sądem i policyą, ze wszystkiemi funkcyami państwa i nakazywał ludziom organizować się w związki wolne. Patrzę na jego kochany portret i powtarzam mu codziennie: śpij spokojnie, jasny duchu! Pracujemy dzień i noc, bez wytchnienia, szerzymy i spełniamy twe marzenia, tylko zgoła inaczej, wprost inaczej, w wolnem państwie polskiem. Uczę się, patrząc na to oblicze, na tego ducha, czego robić nie należy, ażeby dojść tam, gdzie on dojść pragnął, gdyż samo życie po tysiąc razy zaprzeczyło marzeniom tego społecznego mistyka.

313