Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/328

Ta strona została uwierzytelniona.

malowań. Malowanie na olejno poskręcało się w rurki i zwoje i wygląda na powierzchni tych domów, jak niechlujne pejsy na niechlujnym Izraelicie. Wnętrza domów, podwórza są odarte nie tylko z olejnej, czy klejowej powłoki, lecz obłupione z tynku, który kawałami i płatami poodpadał. Świeci nagi, ceglany mur, lecz i on jest oślizgły od brudu, pełen wyrw, plam, zmaz, zacieków i wstrętnych zapaprań, które nikogo z mieszkańców nie rażą. Jakże potworne są tam kloaki, śmietniki, ścieki, zlewy, rynsztoki i same bruki! Większość dziedzińców jest ciemna, poprzegradzana, zastawiona, pełna pak, odpadków, rumowia i rupiecia, strzępów i gałganów. Nieopisana jest melancholia tych dziedzińców, głuchy jest smutek okien, wiecznie patrzących w smrodliwe i obmierzłe zaułki, w odarte i pozaciekane mury, w sienie i piwnice, wyziewające zgniliznę. Bawią się tam, w tych zakażonych klatkach, tłumy dzieci żydowskich, brudne, schorowane, mizerne, wybladłe, zzieleniałe, — o ile promień słońca przedrze się przez chmury zimowe i zajrzy do tych padołów. Gdy huczy wicher i mróz ściska, dzieci te wtrącone są do kryjówek, gdzie starzy szwargoczą o interesach, zyskach i szybkich zarobkach. Zdarzyło się raz Cezaremu widzieć dwoje kilkoletnich dzieci, przytulonych do siebie i wędrujących dokądś długą Franciszkańską ulicą. Nożyny ich tonęły w czarnem, rzadkiem i lepkiem błocie chodników i rynsztoków, odzienie ich było zmoczone i brudne. Para ta była wynędzniała ponad wszelkie słowo opisu. Nogi ich były cienkie, jak pogrzebacze, a ręce chude, jak ptasie piszczele Twarze były również nie ludzkie, lecz jakby sępie,

317