Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/332

Ta strona została uwierzytelniona.

nadmiar nędzarzy-łachmaniarzy, który zużywał ruchliwość przyrodzoną rasy żydowskiej na oszukiwanie się wzajemne, na pracowitą kłótnię o ochłapy jadła, o śledzie, o skrawki mięsa, a nic, literalnie nic, nie czynił dla zarobku godziwego, stałego i dobrze płatnego w fabrykach i warsztatach. Wielu, oczywiście, pracowało w tych ulicach nad siły, jako tragarze, woźnice, pomocnicy, subjekci i ci mieli nawet zewnętrzny wyraz inny, normalny, ludzki. Przeciętny jednak typ — to była karykatura ludzkiej postaci. Zgarbieni, pokrzywieni, obrośli, brodaci, niechlujni, śmieszni bezgranicznie w swych płytkich czapeczkach i długich, brudnych chałatach do pięt wałęsali się i zalewali ulice, brodzili, wchodzili i wychodzili, gadali, kłócili się, nic właściwie nie robiąc. Cezary przyszedł do przeświadczenia ogólnego, iż Żydzi, zamieszkujący dzielnicę, w której mu przebywać wypadło, są zbiorowiskiem ruchliwych i gadatliwych próżniaków.




Pan Szymon Gajowiec poza urzędowemi pracami, które mu ogrom czasu zabierały i niezależnie od tych prac, prowadził po nocach swą własną robotę. Pisał książkę o Polsce nowożytnej, o Polsce niezależnej od najeźdźców, ale również niezależnej od romantyków, mistyków, wieszczów, proroków, socyalistycznych i reakcyjnych dyktatorów papierowych i wszelkiego rodzaju gadułków. Zamierzył przedstawić Polskę rzeczywistą, »złożoną z trzech nierównych połówek«, jak to swego czasu pisali poczciwi gadułkowie, — Polskę, żyjącą z pracy czarnych rąk i hulaszczą, — przełado-

321