Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/333

Ta strona została uwierzytelniona.

waną ogromem ludności żydowskiej i okrainnych nieprzyjaciół, — z niezałatwioną kwestyą rolną i cudzemi prawami, określającemi winę i karę, z cudacznym obcym pieniądzem, — kraj, zepsuty przez najeźdźców, złupiony z dóbr fizycznych i duchowych, pełen ciemnoty i lenistwa, brudu, barbaryi i chamstwa. Dopiero w ten obraz rzeczywistości, istoty rzeczy i najbezwzględniejszego realizmu pragnął tchnąć ducha proroków i apostołów, którzy za czasów niewoli nie dawali usnąć na wieki tworowi nieszczęsnemu, noszącemu nazwę narodu polskiego. Pan Gajowiec czerpał materyały do swego tytanicznego dzieła nie tylko ze źródeł ogłoszonych drukiem, znanych i dostępnych, ze statystyk i wykazów, dokonywanych przez urzędy zaborców, ale również z nowych źródeł, nikomu nieznanych, które nowe polskie urzędy zgromadziły. Z tem wszystkiem, z ogromem danych faktów, spostrzeżeń i wniosków nie mógł dać sobie rady. Ażeby opanować te wszystkie wiadomości o krajach, które się teraz zjednoczyły i w jedno ciało zrosły, ażeby zliczyć wszystkie szczegóły dla wydania opinii ostatecznej, nie dość było siły fizycznej jednego człowieka. To też pan Gajowiec szukał pomocy Cezarego Baryki. Ten inteligentny i pracowity młody człowiek, tak mu skądinąd bliski, nadzwyczajnie przydał się do tej właśnie roboty. Pan Gajowiec nie chciał »okradać« skarbu i wykonywać swej pracy siłami podwładnych mu urzędników. To też płacił Baryce pensyę ze swej pensyi miesięcznej. Dość już, jak mówił, popełnił nadużycia, przywłaszczając sobie wiadomości, które czerpał z wykazów, statystyk i rubryk urzędowych. — Książka Gajowca

322