— Dla ciebie jednego to robię, żeby cię przecie coś niecoś oświecić...
— Zbytek łaski, mości dobrodzieju.
— Żeby cię oświecić z boku. Możesz sobie o tem sądzić, co ja mówię, jak ci się żywnie podoba. Teraz masz sposobność usłyszenia prawdy...
— Wstęp już słyszałem. Teraz możeby pierwszy rozdział...
— Otóż... Uważaj!
Lulek nachylił się i mówił najcichszym szeptem. Szept ten był istotnie znacznie cichszy, niż świsty, charczenia i bulgotania żywiołów lasecznikowych w jego piersiach:
— Jutro rano odbędzie się tutaj konferencya.
— Czyja?
— Partyjna, — a właściwie — organizacyjno-informacyjna.
— No?
— Chcę ci zrobić łaskę i wprowadzić cię na tę konferencyę. Usłyszysz nareszcie autentycznych ludzi w tym kraju.
— Usłyszę autentycznych ludzi... Czy to jest jaki Cekaer?
— Et! Co z tobą gadać! Ja takiego oto ex-żołdaka wprowadzę na posiedzenie Cekaeru! — gdyby istniał!... Mówię ci: konferencya organizacyjno-informacyjna.
— »Organizacyjno-informacyjna« — jest to contradictio in adjecto. Albo organizacyjna, albo informacyjna.
— Właśnie, że jest taka, jak ci mówię. Będą lu-
Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/352
Ta strona została uwierzytelniona.
341