Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/360

Ta strona została uwierzytelniona.

Wyłożywszy te prawdy, mówca pomacał się po lewej kieszeni marynarki i usiadł. Wnet wyciągnął tekturowe pudełko z papierosami i, zapaliwszy jednego z nich, zaciągnął się mocno dymem. Założył też nogę na nogę, jakby na znak, że nic już więcej nie powie.
Gdy w ciągu dłuższej pauzy widać było, iż towarzysz, pierwszy mówca nie udzieli więcej wiadomości i oświadczeń, — dość wdzięcznym i jakby melodyjnym ruchem powstała ze swego krzesła kobieta-towarzyszka, przeszła do biurka i oparła się o nie ręką. W tym jej ruchu uwidoczniła się konieczność pewnej ozdobności, niejakiej potrzeby piękna w ruchu. Sam głos towarzyszki miał brzmienie miłe, dźwięczne, głębokie. Mówiła:
— »Towarzysze! Państwo — jest to organizacya, gdzie jedni sprawują władzę, a inni tejże władzy podlegają. W każdem państwie, a więc i w tem tutaj, świeżo utworzonem, są klasy rządzące i są klasy, któremi się zarządza. Któż tedy tutaj u nas rządzi i na jakiej zasadzie? Do sprawowania rządów w tem społeczeństwie, jak w każdem dzisiejszem, — z wyjątkiem jednego okręgu na ziemskim globie, — uprawnia siła ekonomiczna jednej klasy, burżuazyi, nagromadzenie bogactw, posiadanie ziemi i fabryk. To jest podstawa władzy naszych dzisiejszych rozkazodawców i to jest zasada, uprawniająca ich do rządów. Robotnik w dzisiejszem społeczeństwie nie może rządzić, gdyż nie posiada ziemi i bogactw, które jedynie zapewniają posiadanie władzy. Władza w państwie dzisiejszem przypada jednej klasie posiadaczów, która tej swojej władzy używa po to, aby bronić swej społecznej egzystencyi.

349