Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/370

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mało panu jeszcze? Jeszcze mało? Powiem więcej! Bicie przy badaniu pałkami w pięty, ściskanie palców w kleszczach, gdy pomiędzy palce wkłada się ołówki, albo inne twarde przedmioty, wybijanie zębów herbowym sygnetem, rozgniatanie paznogci, obok poczciwego, staropolskiego bicia po twarzy chamów i starodawnego łamania żeber obcasem — to wszystko jest w modzie. To jest prawda! Nie dosyć panu jeszcze? Damy jeszcze! We wsi Dziedowo, w powiecie mińskim zasieczono na śmierć rózgami kilka brzemiennych kobiet. Jeszcze mało?
— Co się pan mnie czepiasz? — krzyknął Cezary w istnym szale. Odsunął gwałtownie krzesełko i wyszedł z zebrania. Zanim jednak zatrzasnął drzwi, słyszał wciąż koło siebie kaszel Lulka, jego natrętny śmiech i świszczące, syczące, jęczące sylaby:
— Idź! Idź! Idź! Idź, chłopysiu! Patryoto kochany! Żołnierzyku nieustraszony! Idź! Poskarż się wujciowi Gajowcowi! On cię pocieszy! On ci to wszystko wytłomaczy. Zaprzeczy! On ci da wyjaśniającą odpowiedź na wszystkie plotki wywrotowców, zdrajców, wrogów...




Idąc ulicami miasta, gdy mgła zimowa zwisała nad opuchłemi domami, Cezary wodził się za bary ze swoją duszą. Słyszał wewnątrz siebie krzyk przeraźliwy swego ojca i łkanie głuche matki. Kołysał się tu i tam, nie wiedząc, gdzie jest droga. Zaprzeczał jednym, zaprzeczał drugim, a swojej własnej drogi nie miał pod stopami.
— Otom dopiero dostał po twarzy! — szeptał w ostatecznym upadku.

359