Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/393

Ta strona została uwierzytelniona.

biosy, wołał ku wszystkim nędzarzom, znękanym i zżartym przez choroby: — wiosna, o ziemscy nędzarze!
Tego dnia właśnie od Nowego Światu, przez plac Trzech Krzyżów ciągnęła wielka manifestacya robotnicza w stronę Belwederu. Bezrobotni wskutek fabrykanckiego lokautu, strajkujący wskutek drożyzny i niemożności wyżycia z płacy zarobkowej tak nędznej, jaka była ich udziałem, — i uświadomieni komuniści. Ci trzymali prym, młoda gwardya, a raczej awangarda Sowietów.
Ludzie ci ściągnęli z niskiego Powiśla i z dalekiej Woli. Przemknęli się pojedyńczo wszystkiemi ulicami, a tutaj dopiero, u wylotu Alei Ujazdowskich spiknęli się i z radością natrafili na swoich. Właściwy powód tego pochodu był następujący. W jednej z fabryk robotnicy zażądali podwyżki zarobku o 50%. Skoro dyrekcya kategorycznie odmówiła, grzecznie ujęli dyrektora pod paszki i wyprowadzili na podwórze, a z podwórza za bramę. Tam zaś poprosili go kolanem, żeby poszedł do swego mieszkania, a tutaj się nie plątał, gdzie go nie potrza. Sami zaś zajęli pozycye przy maszynach, każdy specyalista przy swojej specyalności. Fabrykę ogłosili, jako zajętą w posiadanie rady robotniczej. Właściciel fabryki ze swej strony ogłosił, że fabrykę zamyka na czas nieograniczony, a wszystkich robotników wydala. Wtedy robotnicy oświadczyli, że nie pozwolą zamknąć tej fabryki, sami będą pracować i nikomu jej nie dadzą. Wtedy policya otoczyła fabrykę i zażądała od zespołu robotników, żeby wyszedł dobrowolnie, jeśli nie chce narazić się na przymusowe wydalenie.

382