Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/032

Ta strona została skorygowana.

i zostałem bez zwłoki wysłany przez niego do feldfebla. Feldfebel ma duże baki, całe piersi zawieszone orderami i... najsroższe oko. Wejrzał na mnie najsroższem okiem i kazał iść za sobą. Weszliśmy do koszar. Jest to budynek długi, parterowy, zbudowany z okrągłych belek z wydatnymi węgłami, w stylu wielkorosyjskim. Czy zauważyłeś, że koszary, więzienia, szpitale i karczmy mają jakąś jedną cechę wspólną? Przypuszczam, że w wewnętrznej fizyognomii tych budynków maluje się to, co jest ich treścią: zatarcie śladów indywidualności i zniewolenia człowieka do skromnej roli numeru. Prawdopodobnie gromady ludzkie mieszkać będą kiedyś w takich koszarach i, mam nadzieję, będzie im dobrze, byleby tylko instytucye czasów przyszłych nie lubowały się, na wzór obecnych, w zapachach dziegciu i siarkowodoru, który baśń ludowa tak naiwnie nazywa — ruskim duchem... Jako ochotnik, nie jestem skazany na mieszkanie pospołu z prostymi żołnierzami. Umieszczono mnie w osobnym pokoju wraz z trzema kolegami, podobnie jak ja «zapisującymi się dobrowolnie». Pokój nasz znajduje się u wejścia do koszar. Na prawo z głównej sieni drzwi do pokoju panów ochotników, na lewo — do wielkich sal, skąd płyną echa pieśni i fale rosyjskiego ducha.
Nasz pokój, podobnie jak wszystkie sale w koszarach, ma posadzkę asfaltową i do połowy wysokości ścian pomalowany jest na kolor ogniście czerwony. Dlaczego ma ten kolor, a nie inny — tego ani ja, ani ty, ani żaden socyolog w wielkiej i bogatej ojczyźnie naszej nie wie. W czterech rogach pokoju stoją łóżka, a właściwie nary na żelaznych podstawkach. Na wąskim