Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/055

Ta strona została uwierzytelniona.

praktykowany przez społeczeństwo kajmanów, wytrzeszczał oczy jeszcze bardziej i ani na chwilę nie odrywał ich ode mnie. Zjadłszy obiad, wstał z kanapy i zbliżył się wprost do mnie.
— Nie obrazi się pan — zaczął po rosyjsku — przepraszam najpokorniej... Czy nie przeszkadzam panu?...
— Ani trochę...
— Pan mi ogromnie przypomina jednego kolegę ze szkół. Nazywał się, pamiętam, Zych. Czy pan przypadkowo nim nie jesteś?...
Potwierdziłem jego bystry domysł... W owej chwili rozdarły się mgły niepamięci i stanęła mi w oczach, jak żywa, nieboszczka klasa czwarta ze wszystkimi urwisami i łotrami, którzy stanowili jej chlubę i «tytuł do sławy».
— «Cynamon!» — zawołałem po polsku. — Rozrzewnił się poczciwina Rogowicz, «Cynamonem» zwan i porwał mnie w objęcia. Miętosił mnie długo i w sposób taki, jakby miał zamiar zbadać przy tej okazyi grubość i wytrzymałość moich kości. Czy ty pamiętasz, Janku, «Cynamona?» Wyrzucono go, nieszczęśnika, z IV klasy za niezrównaną chwiejność przekonań na punkcie accusativus’a cum infinitivo i za stałe wyprawianie burd staremu matematykowi. Sławny był z tego, że zjadał pełny tornister chleba i bułek, oraz z tego, że umiał ryczeć w niebogłosy z zamkniętemi ustami.
Obecnie ten żarłok ma największy w Siedlcach sklep galanteryjny i, jak mi zaraz oświadczył, żeni się z panną Maryą Kłucką, córką wicenaczelnika powiatu... Zanim zdołałem złożyć mu życzenia, już nalegał z forsą niesłychaną, aby iść z nim bez zwłoki do tej narze-