Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/155

Ta strona została skorygowana.

ści serca ludzkiego, wiesz najlepiej, że myli nas wszystko. Ja jestem chory, chory — i nie pamiętam nic. Nic a nic, panie z białym nosem. Niestety! panie, który, nie wiem z jakich powodów, odmawiasz sobie przyjemności noszenia skarpetek.
— No, ale Józka, zwanego «Marginesem», waszego kolegę uniwersyteckiego, musicie pamiętać — cóż znowu? — mówi psycholog, wpijając się oczami w oczy Janka.
Boleść zjadliwa kąsa All-de-Barana, w głębi serca, gdy słucha tych słów i dowiaduje się o losie «Marginesa». Odpowiada jednak z uśmiechem:
— Znałem tylko Hrabanusa Maura, który napisał dzieło: «De nihilo et tenebris» — uważa pan, a Marginesa żadnego... «De nihilo et tenebris» — zabawna historyjka... Scholastyczne dziełko — co?
— Nie chcecie odpowiedzieć, — a przecież, jak to raz już wspomnieliście, w młodzieńczych latach mieszkaliście w mieście gubernialnem, gdzie Margines właśnie...
— Mylisz się, gentelmenie... To co kiedykolwiek mówiłem, stosowało się zawsze do przyszłości. Mówiłem, że będę kiedyś jechał konno na młodej klaczy z białą strzałką na czole, ze skórą cienką, jak papier, w cichą noc letnią, gwiaździstą, kiedy żyto dojrzewa. Posłuchaj, panie, będę czuł, co to jest ruch każdym muskułem, każdą żyłą, każdym nerwem, będę oddychał całemi płucami, w ogromnem powietrzu, będę pędził w cwał tak, żeby koń dotykał brzuchem ziemi — i obydwu nam, mnie i koniowi, będzie bujny wiatr warczał koło uszu, aż nam krew w żyłach zacz-