byż to nie owe trzy okropne kufle piwa... Wypędzono go z gimnazyum raz na zawsze, jako łotra «zepsutego do szpiku kości».
Dwaj współwinowajcy byli synami ludzi zamożnych, to też skonstatowano, że szpik ich kości w lepszym jest stanie, pozwolono im tedy udać się do innych gimnazyów i pokończyć je chlubnie. A nędzarzowi wiatr w oczy. Nędzarz został na bruku opuszczony przez wszystkich i wskazany palcem przez oględnych ojców rodzin synom z klasy piątej z jednej strony, jako przedmiot obrzydzenia, a z drugiej, jako «przykład». I służył przez czas długi, jako ów przykład. Dalecy krewni, którzy po to, zdaje się, są na kuli ziemskiej, aby dawać znać o swem istnieniu wówczas, gdy trzeba gromić dalekich a niezamożnych krewniaków, spełnili, co do nich należało. Zgromili «zakałę całej familii» już to słowem, usty wypowiedzianem, już wypisanem przy pomocy wielkiej kolekcyi błędów ortograficznych na dużych arkuszach papieru — i zajęli się swymi interesami, nie cierpiącymi zwłoki. Jakże wiele wówczas przecierpiał! Nie tylko ciotki, wujenki, siostry cioteczne, nauczyciele, koledzy, dewotki i ulicznicy, ale nawet pijacy z nałogu, jawni lub ukryci żłopacze tego samego piwa i stokroć bardziej wyskokowych rosolisów uważali za rzecz «wskazaną» obdarzać go, jeżeli nie wyrazami, to przynajmniej spojrzeniami pogardy. Nie mógł przesunąć się przez ulicę, aby nie usłyszeć za plecami takiego, albo ten sens zawierającego dyalogu:
— Ten kawaler to już podobno nieźle piwko żłopie. Już nawet i nosek mu dojrzewa w barwie od-
Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/184
Ta strona została uwierzytelniona.