Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.

godziny ósmej rano, po nocy zupełnie bezsennej i nic nie jadłszy, Kubuś opuścił mieszkanie z zamiarem usadowienia się w parku wcześniej niż zwykle. Kiedy wymijał pośpiesznie sień główną, unikając spotkania ze stróżem, posłyszał niespodziewanie głos, wychodzący z dużej baby, ozdobionej czerwonym nochalem, która stała na pierwszej platformie schodów:
— Panie, ty panie, jak się tam nazywasz?... Dlaczegóż to pan nie płacisz mi komornego?
— Dlaczego nie płacę komornego? — zapytał Ulewicz z głębokim namysłem. — Komornego? Zapewne... Dlaczego ja w samej rzeczy nie płacę komornego?
— Co pan mówisz? Matko Boska!
— Że zapłacę pierwszego.
— Którego?
— Pierwszego.
— Ale którego pierwszego?
— Którego pierwszego? Nie rozumiem takiego gadania, moja pani.
— Masz się pan przecie wynieść pierwszego?
— Mam.
— No więc co tam pan bzdurzysz?
— Bzdurzę, że zapłacę pierwszego.
— Zapamiętaj-że se pan!
— Zapamiętam se.
To powiedziawszy, wyszedł na ulicę i ruszył w stronę Łazienek. Spodnie zupełnie mu się podarły, a kort zbutwiał ze starości tak dalece, że się rozłaził pod igłą. Jakóbek ześcibywał codziennie nogawkę z nogawką i doszedł wreszcie do takich rezultatów, że t. z.