Zjeżdżając z szeroko rozpostartego zbocza góry łagodnie pochyłej, drogą wysadzoną kasztanami, dostrzegało się w nizinach na tle łąk spory płat lasu, przeważnie olszowego, a w głębi tego lasu korony drzew rozmaitych i dachy zabudowań dominium Skakawki. Na niewielkim wzgórku stał pałac oblany ze wszech stron basenami zapleśniałej wody. Kanały wodne, służące ku ozdobie tego miejsca i ku zaopatrzeniu okolicy w malaryę, oraz bite drożyny przecinały park w najrozmaitszych kierunkach. Za ostatnią grupą drzew, już u stóp góry stał murowany dom rządcy, noszący nazwę «Monbiż» (zapewne w starożytności mon bijou). Obszerna i wysoka sień dzieliła to domostwo na dwie połowy. Jedna z nich była zupełnie niezamieszkaną. Stały tam kadzie z gorzelni i rozmaite popsute części młockarni, pługów i t. d. Właściwe mieszkanie Walerego Szyny składało się z dwu obszernych pokojów z oknami zakratowanemi, wysokich i czysto wybielonych. W tych dwu izbach znajdowały się dwa łóżka żelazne, dwa stoliki, trzy stołki, pięć batów, dubeltówka, kilka regestrów i kilka piór tak dalece zardzewiałych, że wyobrażały prędzej wykopaliska z czasów przedchrześcijańskich, niż współczesne narzędzia, służące do stwierdzania pismem na tak zwanych kwitkach najwyższej, jaka być może, stopy wartości dodatkowej. Sam gospodarz tego mieszkania był człowiekiem niesłychanie przyjemnym. Gdy w okrągłym, miękkim kapeluszu, krótkiej marynarce i sztylpach harcował na koniu, niejedna dama z zadowoleniem zatrzymywała na nim spojrzenie, choć wcale pięknym nie był. Brak wykształcenia fachowego, a właściwie mó-
Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.