Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.

— A to znowu po co? Przecie żona nie będzie z mężem książek czytać!
Rzekłszy to, zarumieniła się przecudnie i zamilkła na chwilę. Potem mówiła znowu:
— Teraz tak się już biedna Tugendka zestarzała, że przestały ją zajmować nawet plotki.
— Cóż tu panie porabiają, w zimie naprzykład?
— To samo co i w lecie: — nic nie robimy. Mama zajmuje się domem, ogrodem, stołem naszym i czeladzi, piwnicą, konfiturami, a mnie kiedy niekiedy tylko każe drelować jakie wiśnie. Są to jednak nudy jeszcze bardziej nudne, niż inne...
— Za to panie zaczytują się, ręczę, w romansach...
— Ech... Myśli pan, że są u nas jakie romanse? Te, które przywiozła ze sobą Tugendka, gdy ja byłam małą dziewczynką, przeczytało się tyle razy, że nie mogę wspominać o nich bez obrzydzenia. Tatko prenumeruje gazety, ale ja nie gustuję w gazetach. To dobre dla panów, co to nie wstydzą się już wychodzić do dam w pantoflach. Czy i pan czytuje już może gazety?
— Tak, niekiedy, choć nie mam jeszcze nic wspólnego z pantoflami...
Kuzynka Natalka ukazała się na uliczce, przywołała do siebie pannę Terenię i odeszła z nią do dworu. Kuba zaczął przechadzać się po najbardziej zacienionej ścieżce. Doszedłszy do jej końca, znalazł się na brzegu parowu. Widać było stamtąd ów balkon, na którym stała panna Terenia. Ulewicz zatrzymał się tam i zamyślił. Kiedy wdziewał czystą bieliznę i zrzucał łachmany w domu Szyny, doświadczał niejakiej po-