spokojniej, już o tak wczesnej godzinie, wysoki i chudy pedel, znany dwu generacjom pod pseudonimem »pana Pazura«.
Pomimo, że pan Pazur wysłużył dwadzieścia pięć lat na »Kapkazie« za Mikołaja, a drugie tyle siedział w instytucji, z tak forsownem zamiłowaniem uprawiającej mowę rosyjską, nie nauczył się tego języka, zdążył jednak zamienić swój rodowity na gwarę niesłychaną, składającą się z wyrazów zupełnie nowych, których treść ani brzmienie nikomu na szerokim świecie, z wyjątkiem pana Pazura, znanemi nie były.
Sam pan Pazur chętnie zastępował niektóre wyrazy już to ruchami pięści, już tak zwanem »trąbieniem na nosie«, przymykaniem oczu, a nawet wywieszaniem języka.
Od czasu zniesienia »ostanówek po subotach«, czyli kary cielesnej, stosowanej często, pan Pazur stracił humor i fantazję. Zaczął drzemać i znosić mężnie urągowiska nawet wstępniaków i pierwszaków.
Na drugim krańcu korytarza znajdowała się kancelarja gimnazjalna, do której nieustannie wchodzili przybywający profesorowie. Tłum osób zwiększał się również.
Szmer żywej, a przyciszonej rozmowy, przyciszonej z tego na ogół względu, że prowadzona była po polsku w obrębie murów gimnazjum rosyjskiego, — wznosił się i nacichał.
W ciżbie osób, chodzących wzdłuż korytarza, znajdowała się także pani Borowiczowa i Marcinek, kandydat do klasy wstępnej. Kadydat ubrany już był »po męsku«: zdjęto mu nareszcie sznurowane trzewiki
Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/060
Ta strona została uwierzytelniona.