Zanim pani Borowiczowa zdołała ochłonąć z ogniów, które na nią uderzyły, gdy słyszała o możności takiego polepszenia sprawy egzaminów, nim zdążyła skupić myśli i zważyć okoliczności, izraelita już pukał do drzwi. Misję wywiedzenia się od brata całego sekretu, mieszkającego na drugim krańcu miasta Klerykowa, załatwił tak szybko, jakby w tym Klerykowie funkcjonowały jakieś piorunujące środki komunikacji, nigdzie dotychczas na lądzie stałym nie wprowadzone.
— Mój brat powiada, — rzekł jeszcze we drzwiach, — że on na tę całą sztukę wydał po trzy ruble za godzinę, to znaczy dwadzieścia jeden. Żeby to było grzecznie, w jednym papierku, to on dał dwadzieścia pięć rubli.
— A nie wiesz pan przypadkiem gdzie mieszka pan Majewski?
— On mieszka na Moskiewskiej ulicy, w domu Baranka, z bramy po lewej ręce.
— Dziękuję panu bardzo, — rzekła pani Borowiczowa, — za pańską grzeczność. Kto wie, może i ja poproszę pana Majewskiego o lekcje dla mego syna.
Starozakonny usiłował znowu rozpocząć gawędkę o zbożu i jego cenach, ale pani Borowiczowa nie chciała już z nim więcej konwersować. Wychodził z numeru, ociągając się, i jeszcze w głębi dziedzińca medytował nad czemś głęboko.
O godzinie pierwszej dziedziczka Gawronek wyszła z synem na obiad do restauracji. Furmana z końmi i bryczką wyprawiła zaraz do domu. Opisała cały stan rzeczy mężowi, prosząc go usilnie o pożyczenie od miejscowych bankierów dwudziestu pięciu rubli. W re-
Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.