wymienione imię i nazwisko swego syna, pani Borowiczowa krótko westchnęła. W owej chwili dopiero mogła zmierzyć smutną dolę, w której pogrążone zostały dzieci rodziców niezamożnych, do szkół nieprzyjęte.
Po obiedzie, spożytym wesoło i z apetytem, wyruszono do »starej Przepiórzycy«. Pani Przepiórkowska, zwana w całym Wygwizdowie i przyległych do tego przedmieścia okolicach miasta »starą Przepiórzycą« była dawną znajomą pani Borowiczowej z owych jeszcze czasów, kiedy mieszkała w sąsiedztwie Gawronek, na leśnictwie w Grabowym Smugu, u syna podleśnego lasów rządowych. Pani Przepiórkowska trzymała uczniów na stancji, to też matka wstępniaka uznała za rzecz najstosowniejszą pod opiekę starej i dobrej znajomej go oddać. »Stara Przepiórzyca« miała onego czasu trzech synów i dwie córki. Z taką przynajmniej gromadką została po śmierci męża, oficjalisty fabryk żelaznych, na bruku, a raczej na błocie miasteczka Bełchatowa, Niewiadomo nikomu, jakim sposobem z owego błota wybrnęła i dała dzieciom jaką taką edukację, dość, że najstarszy i najukochańszy jej syn, Teofil, dostał miejsce podleśnego i zabrał całą rodzinę do siebie; młodszy otrzymał urząd na poczcie, a najmłodszy był kancelistą w Towarzystwie kredytowem ziemskiem. Życie uśmiechnęło się wtedy do starej, ale krótko trwał jego uśmiech. Wybuchło powstanie, młodszy syn znikł z domu i więcej nie wrócił. Nie odnalazła nawet jego ciała, pomimo że zjeździła całą okolicę wzdłuż i w poprzek. W ośm lat później najstarszy syn, Teofil, dobrodziej i opiekun całej rodziny, zmarł nagle w lesie
Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.