o tem myśleć. Oto, co wam mówię i powtarzam od początku świata...
— Chryste ukrzyżowany! — zawołał Grzebicki, — radca Somonowicz chce w nas utwierdzić mniemanie, że on naprawia społeczność od początku świata!
Kiedy tak radcowie roztrząsali sprawy wielkiej polityki, pani Borowiczowa, słuchając napozór uważnie ich twierdzeń, daleko odbiegła myślami. Jakieś kształty i zjawienia, jakieś cienie i widma bezcielesne ukazywały się przed nią, tworząc ze siebie, jakby sceny i wypadki z przyszłego życia Marcinka. Kiedy je chciała złapać wzrokiem i myślami — znikały... Mochnacki, którego tłuszcza ściga dla powieszenia, jak psa na szubienicy... Któż to jest Mochnacki, co to za jeden? Ach, to ten, to to znaczy... — myślała, rzucając się duszą w jakiś widok, pełen ludzi i wrzasku. Murawjew? kto to Murawjew? I nagle serce jej przestawało uderzać i umierało, jak żywa istota, którą przebiło zabójcze żelazo.