razu, Szwarc i Borowicz na przemiany. Strzały te były głuche, tępo rozlegały się między murami i nikt na nie uwagi nie zwracał. Stowarzyszeni dali sobie zresztą najuroczystsze słowo honoru, że za nic na świecie sekretu przed nikim nie zdradzą.
Pistolet i materjały wybuchowe ukrywano w pniu spróchniałej wierzby.
Pewnej niedzieli wszyscy czterej myśliwi zebrali się w parku po nabożeństwie.
Starszy Daleszowski ostentacyjnie, z zachowaniem przyjętego rytuału, nabijał pistolet (Szwarc trzymał worek ze śrutem, Borowicz kapiszony, a młodszy Daleszowski pakuły do przybicia naboju), kiedy za parkanem, oddzielającym to miejsce od sąsiednich ogrodów, dał się słyszeć pewien szelest.
Szwarc spojrzał w tę stronę i zobaczył w szparze między deskami parkanu dwie źrenice. Natychmiast dał znak towarzyszom...
Zanim jednak Daleszowski zrozumiał, o co chodzi, nad parkanem ukazała się czapka z daszkiem i gwiazdą, twarz z wąsami, granatowy mundur, — mignęły szlify, brzękły ostrogi, i ogromny żandarm jednym susem płot przesadził. Borowicz natychmiast rzucił w krzaki kapiszony, Szwarc śrut, a Daleszowscy bez namysłu »dali nogę«.
Żandarm pochwycił zgłupiałych trzecioklasistów i odprowadził ich do gimnazjum.
Nazajutrz w pewnych sferach miasta krążyła pogłoska, że na przedmieściu złapano uzbrojony oddział konspiratorów, w innych twierdzono, że owi konspiratorowie są to socjaliści, czyli komuniści, — jeszcze
Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.