do kościoła, a księża urządzali na te wsie istne obławy i postrachem tylko ściągali ludzi do spowiedzi wielkanocnej. Grunt na pochyłościach gór był lichy. To też chłopi tamtejsi uprawiali rozmaite kunszta. Wszyscy prawie byli kłusownikami, wielu z nich wyrabiało w lasach rządowych potajemnie gonty, inni trudnili się struganiem łyżek, solniczek, szaf, skrzynek, grabi, wideł, kluczów drewnianych do chat i t. d.
W pewnej wiosce robiono dość ładne krzesełka i ławki ozdobne. Istniał tam, jak gdyby na niepisanej umowie ufundowany, podział zarobków. Jeżeli np. ktoś zajmował się łowieniem kwiczołów w sidła, sprzedawał je w mieście i żył z tego, to nikt inny we wsi nie miał prawa z nim na tem polu do konkurencji stawać pod karą bicia. A bito srogo. Gdy wieś biła złodzieja, albo winowajcę, to kołkami i na śmierć.
Prawo bicia i inne prawa publiczne tyczyły się jednak gminu pospolitego i nie obowiązywały wiejskich genjuszów.
W Bukowcu mieszkał chłop nazwiskiem Scubioła, który, nie przeszkadzając nikomu w pracy zawodowej, wywłaszczył z siedzib bardzo wielu współobywateli, a innych ciężko ujarzmił. Miał kilkaset morgów gruntu, kilkadziesiąt sztuk bydła, duże, folwarczne budynki, dom mieszkalny z gankiem i wielkiemi szybami w oknach, w izbie podłogę i zegar. Pożyczał każdemu, kto się tylko do niego zgłosił, a procent wybierał w postaci płodów naturalnych. Brał tedy owies, len, wyroby drewniane, płótno zgrzebne, zwierzynę, grzyby, jagody, żądał wreszcie w procencie roboty na swojej roli. Wielu z biedniejszych włościan
Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.