chów! A no i akurat rypnął go jeden nahają za to, że upadł gębą na ziemię. Kostur wzięli na oko i plunęli. Zaraz rabuś machnął kozła pod konia, a drugi w try miga odwiązał powstańca i uciekł w górę drogą, co koń skoczy. Oni to samo poszli w gęstą knieję i dopiero nad wieczorkiem wrócili się w to miejsce. Kozuń leżał nieżywy, ale i powstaniec uświerkł niedaleko od niego... Tylko się dowlókł na bałyku do tamtego świerka. Tam go wzięli Kostur i pochowali wieczorem. Widzi paniczek onę pasyjkę na śroku? Ona ta nad nim stoi...
W istocie — czarny, spróchniały krzyż czerniał wysoko na drzewie.
— Kostur opatrzyli rabusia — mówił dalej Noga — i znaleźli przy nim pieniądze. Zasmakowało im toto wszystko i od tego czasu chodzili często gęsto na rabusiów. Choćby cała sotnia szła razem — to jak oni z tamtego miejsca wygarnęli, zaraz uciekały, co pary w szkapskach. Powiadali nama dużo potem na polowaniach, że przy każdym rabusiu, co został na placu, bywały pieniądze...
Marcinka niewiele obchodziły te historje. Jego »przekonania polityczne« były mdłym odgłosem nauk radcy Somonowicza i echem goryczy ojca, który w powstaniu stracił fortunę pradziadowską, nasiedział się w więzieniach i doznał krzywd od wodzów rewolucji.
To też mały Borowicz chętniej wolał rozprawiać z Nogą o polowaniu, niż słuchać niewesołych historyj.
Gdy zaś stary raubszyc nie mógł dla jakichkol-
Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.