— Bardzo mi się podobała...
Dama uśmiechnęła się i zaszczyciła tem samem pytaniem przystojnego bruneta z klasy siódmej, na co tamten odparł z głębokim ukłonem:
— Ogromnie mi się podobała...
Inne damy poprzestały na obserwowaniu młodzieńców. Ta sama scena z bardzo małemi warjacjami powtórzyła się w innej loży, gdzie siedział prezes izby skarbowej. Gdy zadzwoniono raz drugi, Majewski delikatnie dał poznać reprezentantom, że należy wycofać się i wrócić na swe miejsca. Drugą komedyjkę grano z równą werwą. Pod koniec jej przybył na parter p. Mieszoczkin, niosąc dwa olbrzymie, pudła najprzedniejszych cukrów. Obiedwie skrzynie z gracją wręczył najstarszemu z uczniów, prosząc go, aby rozczęstował ten dar panów i pań z lóż między kolegów obecnych w teatrze. Borowicz, zajadając wyborne cukierki, pozbył się nareszcie pierwszego niemiłego wrażenia, odczuł rozkosz przestawania z tak dostojnymi ludźmi, pierwszą satysfakcję zetknięcia się z tym światem nieznanego mu zbytku. Nazajutrz zjadliwy dowcipniś klasy, Nieradzki, w czasie pauzy, a tuż przed samem wejściem inspektora, zwrócił się nie wiedzieć do kogo, spieszczając wyraz: orangoutang:
— Podobno byłeś, Orciu, wczoraj w teatrze? Siedziałeś w loży? Czy ci smakowały cukierki?...
Borowicz wstał z ławki i, zwróciwszy się do mówiącego, zajrzał mu w oczy dumnie i ponuro. W parę chwil później ukazał się inspektor, wykładający język rosyjski. Witał on Borowicza tak przyjemnym uśmiechem, że wszyscy w klasie uczuli w sercach zazdrość
Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.