bryły za nadto na prawo. Nogacki orjentował go kilkakroć, mówiąc swym zimnym głosem:
— Radek, linję F G trzeba prowadzić na lewo...
Uczeń starł daną linję, ale nową przeprowadził jeszcze gorzej.
— Linję F G — na lewo... — znowu wydeklamował nauczyciel.
Koledzy śmiali się już zcicha, a Jędrek tracił coraz bardziej pewność siebie. Znowu starł nieszczęsną linję i wyrysował całkiem niedorzeczną gdzieś poza figurą.
— Ależ, Radek, linję F G trzeba poprowadzić na lewo...
Wzburzony i drżący uczeń starł ją i bezwładnie opuścił ręce. Czarne płatki latały mu przed oczyma, gruczoły, wydzielające ślinę, nie funkcjonowały prawidłowo, a usta schły, kurczyły się i drgały. Wtedy z przedostatniej ławy wysunął głowę Tymkiewicz i donośnie po polsku szepnął:
— Wojtek, ady k’sobie!
Radek właśnie w owej chwili zebrał się w kupę, machnął linję prawidłowo i zaczął wybornie dowodzić. Śmiech ogólny zabrzmiał w klasie. Nawet zimny Nogacki, karcąc Tymkiewicza za odezwanie się podczas lekcji »w innym języku«, miał na wargach uśmieszek wesoły. Radek prędko skończył teoremat, rozwiązał zadanie geometryczne i obdarzony stopniem bardzo dobrym wrócił na miejsce.
Po skończonej lekcji wstał zaraz z ławy, nim jeszcze profesor wyszedł z klasy, szybko, z zagryzioną wargą przybiegł do Tymkiewicza i od lewicy, ściśniętą
Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/226
Ta strona została uwierzytelniona.