ćwiczenie, stosownie do gatunku, musiało być składane według formuły, zwanej planem, musiało zawierać wstęp, wykład i finał, a każda z tych części rozbita była na tak zwane »myśli«. Jeżeli trudne było utrzymanie równowagi podczas wypisywania tak zwanych »myśli«, to niemniej trudu zadawało baczenie na »polonizmy«. Opracowanie i wykończenie ćwiczenia rosyjskiego było robotą tak mozolną, tak niewdzięczną i drewnianą, że każdy z uczniów zgodziłby się chętniej kuć całe ody Łomonosowa na pamięć, niż budować jedną rozprawę. Najczęściej też wychowańcy pana Zabielskiego »ściągali« ćwiczenia ze starych kajetów, z podręczników literatury, Bóg wie skąd sprowadzonych, a wreszcie z książek pożyczonych z bibljoteki szkolnej.
Bibljoteka znajdowała się na dole gmachu i zajmowała kilka sal obszernych. Stały tam w szeregu szafy, okryte pyłem wieloletnim, mieszczące w sobie książki polskie z wieku XVI, XVII XVIII, a nawet rzadkie inkunabuły, skazane na bezczynność, wzgardzone i tolerowane, jak zgniłe drzewa, których nie można spalić, a niema gdzie wyrzucić. Bliżej drzwi wchodowych zgrupowano dzieła rosyjskie, przeznaczone do wypożyczania.
Uczniowie młodsi czerpali stamtąd opisy wypraw Mayne Reid’a, Fenimora Coopera, Juljusza Verne’go i t. d., starsi — utwory Łomonosowa, Karamzina i t. d. i t. d. Władza gimnazjalna starała się z wielką usilnością, ażeby wychowańca klerykowskiego zabezpieczyć od wszelkiej książki, któraby myśl jego z opłotków nietylko lojalności, ale czynnego rusofilstwa wyprowadzić mogła na szczere pole samoistnych rozumowań.
Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/245
Ta strona została uwierzytelniona.