jednej sposobności drażnienia »Figi« swemi uwagami, to też istniała między tymi dwoma ciągła walka.
P. Kostriulew, wykładający historję, wszedł do klasy i zasiadł na katedrze. Był to rusyfikator w najbardziej wulgarnem znaczeniu tego wyrazu. Podczas każdej prawie lekcji wywlekał sprawy bolesne dla młodzieży polskiej, (gdyby ta czuć była w stanie), rozwijał je i poza kursem gimnazjalnym narzucał do uczenia się mnóstwo faktów zbytecznych. W podręczniku historji Iłowajskiego była krótka i charakterystycznie moskiewska wzmianka o upadku Polski. Kostriulew nie poprzestał na niej, lecz przynosił ze sobą jakieś rękopiśmienne foljały, co zwał »dopełnieniem«, i stamtąd wyczytywał przeróżne skandale. Tego dnia, przesłuchawszy zaledwie jednego uczniaka, rozłożył swój manuskrypt i, rzucając na przemiany jadowite uśmiechy i spojrzenia, zaczął czytać. Długo i szeroko malował historję »dobrowolnego« prawosławia na Litwie, wyliczał przykłady ździerstw księży katolickich, scen gorszących z ich życia i t. d. Godzina miała się już ku końcowi, gdy, widocznie dla zilustrowania stanu rzeczy dobitnym faktem, wyłuszczać zaczął sprawę konfiskaty wielkiego klasztoru żeńskiego w okolicach Wilna.
— Gdy wywieziono mniszki, — mówił, — delegowani zabrali się do zbadania gmachu. W trakcie rewizji cel przypadkiem odkryto schody tajne, prowadzące do lochów podziemnych, gdzie oczom przybyłych ukazał się widok nieznośny. Stało tam mnóstwo maleńkich trumienek drewnianych, prawie jednakiego wymiaru, a mieściły się w nich trupy dzieci ledwo narodzonych. Jedne z tych trumienek były już zupełnie
Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/254
Ta strona została uwierzytelniona.