Przyjaźni się z księżniczką... tiens. A ona tam jest przed szkolą?
Kto?
Ta, mówię, Smugoniowa...
Jest, Jasieniu, jest. Ale ty sobie po próżnicy złotej główki Smugoniową nie zaprzątaj. Najprzód — to nie pasuje, żeby tu oczy przewracać. To sobie wyperswaduj. W mieście możesz, a tu, uważasz, panie profesorze, — nie. Zrozumiano?
Te piękne, łagodne, powabne, pociągające oczy, rzeczywiście smugoniowate, umieszczasz w budżecie swoich wakacyjnych przyjemności? To należy do dziedziny twej antropologii?... Powiedz no mi, Antoś.
Mój kochany... Oczy ma ładne i cała jest śliczności... Ale co z tego? Żebyś ty był, albo żebym ja był podobny do tego Przełęckiego, toby tam może i spojrzała w naszą stronę. Teraz to patrzy na mnie, a widzi Przełęckiego, żeby stał za nią z tyłu, z boku, a nawet za drzwiami.
Robicie z Przełęckiego jakiegoś bożka, Apollina.