No, to możebyśmy usiedli. Wprawdzie niema na czem...
Zaraz, zaraz! Przyniosę krzesła od siebie. (Wybiega. Profesorowie Wilkosz, Zabrzeziński, Radostowiec jeden przez drugiego, zdejmują krzesło z katedry. Wilkosz podaje krzesło księżniczce.
Dziękuję. Moglibyśmy tutaj w ławkach usiąść. Doprawdy wstydzę się zabierać tego miejsca.
W ławkach... A tak, że to w szkole. Przed chwilą siedzieli tutaj nauczyciele ludowi, nasi słuchacze...
Właśnie to pragnęłam zobaczyć i usłyszeć, choćby przez szparkę we drzwiach.
Czemuż to przez szparkę? Nasza droga księżniczka tyle opieki roztacza nad tą szkołą, że jako honorowej opiekunce, należy jej się honorowy udział w kursach.
Pani Smugoniowa po przyjacielsku wywyższa moje zasługi wobec panów profesorów — i to tak szczodrze, że gotowi pomyśleć...
Wywyższam? Broń Boże! Rząd ani w części nie