Czego szkoda?
Szkoda, że tak powiem, efektu...
Od pana profesora Przełęckiego dowiedziałam się przed rokiem o idei tych wykładów, z jego publicznych prelekcyj. On właściwie pierwszy w roku zeszłym wykłady tutejsze z niemałym trudem organizował. Patrzyłam na to, więc jemu. Tylko tak, proszę panów mogę się zrzec tego zamku (do Przełęckiego). Czy zgoda, panie doktorze?
Będę dwukrotnie chadzał »w rejent«, bo ja przepiszę zaraz zamczysko na własność kursów.
To pan przepisze. Od dnia dzisiejszego, od tej oto godziny, pan profesor Przełęcki jest właścicielem ruiny, a także całego bezpłodnego, jałowcem porosłego wzgórza, na którym ruina stoi.
Róbże tu, co chcesz! A więc, ni z tego, ni z owego jestem posiadaczem książęcego zamku, spadkobiercą praw Pawła z Przemankowa.
Nie jestem wprawdzie biskupem, ale, — zastrzegam sobie to prawo, — mogę być wisusem.