okiem dobra księżniczki, na folwarki, młyny, gorzelnie, fabrykę dachówek, fabrykę zapałek, na lasy, stawy, łąki, — padłoby czarowne słowo. Wolałam, żeby to słowo nie zostało wymówione.
Proszę pani, — słowo, gdyby nawet w sposób tak ekstra ordynaryjny, — czego nie przypuszczam wcale, — zostało wymówione, nie wydałoby melodyjnego oddźwięku. Ja nie jestem do nabycia nawet za fabrykę zapałek. Niech mi pani po starej znajomości daruje to określenie, ale paniusia robi plociuchny o tej księżniczce.
Nie. Czy to słóweczko melodyjne nie zostało już nawet bąknięte?
No? Nie przypominam sobie,
Czemuż to panu księżniczka darowała zamek? Nie nam, nie całemu gremium, lecz panu jednemu? Nie chciała inaczej, tylko tak.
A wie pani, że to jest zastanawiające. Dla czego ona mnie zapisała te Porębiany?
To była pierwsza sylaba tego słówka...
Przypuśćmyż na chwilę, że pani ma słuszność. Za-