Ostrożność chwalebna i godna uznania.
Proszę spojrzeć: księżniczka. Lecę obces na jej spotkanie z otwartemi ramionami, pewien, że mam przed sobą duszę ludzką rozbudzoną, człowieka, ogarniętego przez szlachetność. Nagle — bęc! Wiadomość: obywatelka kocha się we mnie. Dla tego tylko to wszystko robi, jeżeli co robi, że kocha się we mnie, a nawet, o, parafiańszczyzno! chce się ze mną wyżenić.
Ludzie są ludźmi. Nie można im się dziwić. Nie należy ryczałtem potępiać.
Nie, proszę pani, — to jest wstrętne, ohydne! Wszędzie na dnie — romans, amory, tajne związki, zdrady, a przynajmniej chętki, zachcianki, marzenięta! Z wierzchu ideje, czyny, prace, — pod spodem brudne zabiegi o schadzkę i jej cel ostateczny.
Nie zawsze jest tak ohydnie, jak to pan przedstawił, gdyby nawet miłość na dnie leżała.
Miłość!
Cóż za straszna pogarda! Ciekawam, jak też pan przedstawia sobie...