oświetliło słońce wolności. Nie było nikogo, ktoby się wzruszył ich widokiem. Dopiero pan, sam jeden, przyszedł do nich, położył na nie ręce swoje. I ożyją, jako dom święty, jako sygnał dla całej polskiej ziemi...
Terefere, terefere... Księżniczka, zadurzywszy się we mnie, postanowiła zrobić mi prezent i oto...
Profesorowie, których pan tutaj zgromadził — czyliż nie są dowodem pańskiej władzy duchowej? Gdyby nie pan, byliby pracownikami, każdy w swej specjalności. Przeżyliby życie, nie wiedząc, czem są i jaką posiadają siłę. Pan z nich uczynił organizm, działający w dobrej woli, bez niczyjego rozkazu i nie szukający nagrody.
Sami się uczynili tym organizmem, właśnie bez mojego rozkazu! Co też to pani za hymny na moją cześć wyśpiewuje.
Ja dobrze wiem, co wyśpiewuję i wiem, jako przebiegła kobieta, że wyśpiewuję prawdę. A trzecie pańskie dzieło, my, uczniowie.
W istocie! Zwłaszcza uczenice...
Uczniowie i uczenice. Pan jest ogrodnikiem tych dusz rozbudzonych. Ze zwyczajnych kołków, płonek,