Duch potężny mieszka w panu i spływa na ludzi. Cokolwiek pan zacznie, spełniać się musi. Pan ma w sobie moc. Dla tego to ja, dla tego... ośmieliłam się na tę rozmowę. Chcę pana błagać...
O co?
Żeby pan wyciągnął swe ręce, żeby pan nałożył swe ręce na moją głowę i zdjął ze mnie opętanie...
I tę oto grzesznicę ja, zaślepiony, poczytywałem za najrozsądniejszą, najtrzeźwiejszą nauczycielkę z całego grona.
Chcę znów być taką!
A nałożenie moich wszechwładnych rąk ma to sprawić? O, kobiety! O, dziwaczne stwory boże! Dąży to wiecznie, wszędzie i ciągle do miłości, do obnażenia się sromotnego, do zmazy, zbrudzenia, splątania, zepsucia! (kładzie ręce na głowie Smugoniowej. Mówi zcicha:) Rozkazuję ci, biedne serce, ucisz się! Chcę, — bądź sobą. Odwróć się odemnie! Chcę, — zapomnij... (Pod nosi rękami głowę Smugoniowej i patrzy w jej oczy. Uśmiech obojga). I cóż?
Bóg zapłać, drogi panie, za tę chwilę!